Pytanie tylko w czym? Przeciętny Polak lubi narzekać i zapewne niemal każdy Polak czytając tytuł tej publikacji z ironią na twarzy kliknie będąc ciekawym w czym niby mamy być lepsi od potęg takich jak WB, USA czy Japonia. Okazuje się jednak, jak donosi OECD (Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju) iż Polska zajmuje 4. miejsce na świecie w rankingu dotyczącym liczby ludności z wyższym wykształceniem. Wykształciuchów wyprodukowaliśmy sobie wielu to fakt. Obecnie w Polsce aż 50% osób posiada wyższe wykształcenie. Najwięcej wyżej wykształconych jest oczywiście w Finlandii (63%). Natomiast wymienione w tytule kraje mają kolejno: 35% (Wielka Brytania), 37% (USA), a co do Japonii nie wiadomo ponieważ opublikowana została tylko pierwsza dwudziestka...
Zastanawiać się należy, czemu przy tak dużej liczbie wykształconych osób zarabiamy najmniej. 74% podatku to wiadomo... no ale przecież są inne przedsiębiorcze sposoby zdobywania pieniędzy. Choć z góry można założyć iż na kierunkach biznesowym młodzież niewiele nauczy się od człowieka, który sam pracuje na etacie a biznes zna tylko z teorii, w dodatku z podręcznika z 1920 roku gdzie pisze, że wkraczamy w erę industrialną...
Czyżby pojęcie takie jak „wykształcenie” miało różne definicje? Wg. oficjalnej i najpopularniejszej definicji a także przyjętej definicji wykształcenie mierzy się poprzez wysokość tytułu i lata przesiedziane na sali wykładowej, jak również zdane egzaminy teoretyczne. Dla nonkonformistów i tym podobnych współczesnych "dziwaków" wykształcenie będzie jednak zawsze miarą praktycznych działań i praktycznych sukcesów w życiu, w tym finansowych. Wykształcenie bowiem samo w sobie oznacza ukształtowanie wszechstronne czyli dojrzałość psychiczną, poradność życiową i skuteczność w praktyce. Zakuta wiedza teoretyczna (często przestarzała bądź jałowa) może najwyżej stanowić mały procent całości wykształcenia.
W ostateczności dochodzimy do wniosku iż prowadzenie tego rodzaju rankingów jest nie tylko pozbawione sensu i frustrujące, gdy już dojdzie się do prawdy o ich wynikach. Dla rankingów takich bowiem nasze Ministerstwo zabija się dosłownie prowadząc politykę wspierającą uczelnie badawcze, nadmiernie i bezmyślnie produkujące tanim kosztem studencików-teoretyków, ludzi niepraktycznych i święcie wierzących w to iż warto zakuwać, a po latach zakuwania produkować i kłaść celem zakurzenia na półki kolejne patenty naukowe. Jednocześnie Ministerstwo nie zajmuje się szkołami praktycznie przyuczających do zawodów, współpracujących z pracodawcami (praktyki) lub uczących przyszłych inżynierów, którzy wcielą w życie patenty pierwszego rodzaju uczelni. Uczelnie badawcze o charakterze teoretycznym są wywyższane nad uczelnie praktyków o charakterze praktycznym. Sekwencją tego działania jest słaby rozwój technologiczny (brak umiejętności wyłupienia sobie samemu gazu łupkowego itp. nieumiejętności) oraz uzależnienie od organizacji ponad nami i innych (wyższych) państw, zwykle mających więcej praktyków niż ludzi „wykształconych”.
Choć na rozwój gospodarczy, samodzielność i zmniejszanie długu publicznego liczyć nie możemy cieszmy się chociaż z tego, że jesteśmy na 4. miejscu w rankingu. Ministerstwo Edukacji już się cieszy...